Missy
Administrator
Dołączył: 16 Sie 2010
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z dość wesołego miasteczka Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pon 0:19, 30 Sie 2010 Temat postu: Erotyczna spowiedź [GALA] |
|
|
CZESŁAW MOZIL - Erotyczna spowiedź
Spotkaliśmy się o 8 rano w barze na Dworcu Centralnym w Warszawie. W swojej zabawnej czapeczce, pokrzykujący i wymachujący rękami wzbudzał duże zainteresowanie. Z takim przejęciem opowiadał o swoim życiu, że wciągnął w opowieść cały bar. A kiedy skończył, kelnerka biła brawo. Bo Czesław to niezwykły muzyk i niezwykły człowiek. Po prostu człowiek orkiestra.
GALA: Jesteś maszynką do ćwierkania?
CZESŁAW MOZIL: Nie! Nie jestem!
GALA: Jak to nie? Każdy muzyk jest maszynką do zabawiania nas – słuchaczy. No, może od czasu do czasu jesteście od tego, żeby nas wzruszyć.
CZESŁAW MOZIL: Jestem grajkiem. Najbardziej lubię być w trasie, grać małe koncerty, a potem siedzieć w barze i gadać z ludźmi.
GALA: Czyli muzyk to wieczny balangowicz?
CZESŁAW MOZIL: Oczywiście. I zawsze tak było. Muzyka to inna forma rozmowy z drugim człowiekiem. Przez muzykę realizuje się potrzeba bycia razem. Dlatego grają na chrztach, pogrzebach, ślubach – bo muzyka ich jednoczy, wyraża to, co wspólnie przeżywają.
GALA: Co to jest muzyka dla Ciebie – absolwenta Królewskiej Akademii Muzycznej w Kopenhadze?
CZESŁAW MOZIL: Ona jest formą terapii. Generalnie uważam, że życie jest bardzo ciężkie. Każdy walczy z jakimiś przeciwnościami. Albo są to nasze słabości, albo problemy ekonomiczne. I muzyka nas wyzwala. Dziś przylatują moi przyjaciele z Kopenhagi i wieczorem gramy koncert. To będzie najbezpieczniejszy, najprzyjemniejszy dla mnie czas. Ja w czasie tego koncertu odreaguję wszystkie swoje lęki, smutki. To będzie najlepszy moment mojego dnia. Kiedy gram te moje pioseneczki, to czuję się szczęśliwy. Natomiast wszystko, co się dzieje przed czy po, nie jest już takie fajne. Nie ogarniam tego, co się nazywa potocznie: prawdziwe życie. Mam mnóstwo rachunków niezpłaconych tylko dlatego, że nie znam się na technicznej stronie życia.
GALA: Masz 31 lat. Może juz czas wydorośleć?!
CZESŁAW MOZIL: Zostanę chyba jednak wiecznym dzieckiem. Może dlatego jestem wciąż singlem?
GALA: Powiedziałeś, że muzyka to dla Ciebie psychoterapia.
CZESŁAW MOZIL: Po koncercie czuję się jak po sesji u psychoterapeuty, jakbym kilka godzin przeleżał na kozetce. Pojawia się poczucie ulgi. Dużo dostaję też od ludzi. Wiesz, jakie to fajne uczucie, gdy po koncercie przychodzi do mnie dziewczyna i mówi, że ona już trzy tygodnie słucha nieprzerwanie mojej płyty. Takie zwierzenie jest warte wszystkiego. Nawet tego, żeby jechać 350 kilometrów na koncert i tłuc się po Polsce dniami i nocami.
GALA: Twoje piosenki to jest także spowiedź. Z czego Ty się, Czesław, w nich spowiadasz?
CZESŁAW MOZIL: Ze wszystkiego! Pamiętam, jak w Kopenhadze zostałem wyrzucony z lekcji religii. Bo zapytałem siostrę zakonną, co to jest grzech. Siostra odpowiedziała: „Grzech jest wtedy, kiedy ty sam czujesz, że to grzech”. Na co ja powiedziałem, że nigdy tego nie czuję. Więc mnie wyrzuciła. Teraz też myślę, że grzechem nie jest wcale to, co nam się wydaje, że nim jest. Do tych największych grzechów nie przyznajemy się sami przed sobą. Z grzechem jest trochę tak, jak o tym śpiewam na ostatniej płycie: nawet jak są zdrady, grzechy, to nie znaczy, że nie można potem tego naprawić. Ale ja mam 31 lat i nie byłem w związku dłużej niż rok, więc chyba nie nadaję się na eksperta w tej kwestii.
GALA: Może sam za dużego doświadczenia nie masz, ale masz świetny zmysł obserwacyjny.
CZESŁAW MOZIL: Często obserwuję takie sytuacje, że ludzie błądzą, grzeszą, ale wracają do rodziny i budują ją jeszcze silniejszą. Czasami nawet z bagażem grzechów można stworzyć coś solidnego. Ja w moich piosenkach opisuję ból ludzi odrzuconych. Wiem, jak się męczą z tym, że się pogubili. Ale odnajdują swoją drogę i stają się jeszcze silniejsi.
GALA: Bohaterami Twoich piosenek są ludzie, którzy się pogubili w życiu. To są opowieści o „klasie średniej, która coś straciła”.
CZESŁAW MOZIL: W tych piosenkach jestem prostym chłopcem, przyjmuję naiwną perspektywę, ale to ma chwytać za gardło. Ma boleć.
GALA: A co Ciebie boli? Samotność?
CZESŁAW MOZIL: Bardzo. Samotność najbardziej dotkliwie czuję w trasie. Wtedy zastanawiam się: „Co ja tu właściwie robię? Jadę 800 km i mam spotkać się z ludźmi. Ale czy oni zmniejszą mój smutek?”. Robię muzykę, żeby spotykać ludzi, żeby wyjść z tej skorupy samotności, którą chyba każdy odczuwa. Dzięki muzyce spotykam ludzi, których normalnie nie miałbym szansy poznać.
GALA: Taka randka w ciemno?
CZESŁAW MOZIL: Dokładnie tak. Ja zresztą przez rok spotykałem się z kobietami dzięki portalowi erotycznemu.
GALA: To rzeczywiście musisz być zdesperowany...
CZESŁAW MOZIL: W Polsce to wciąż jest tabu, a ty demonstrujesz konserwatywne uprzedzenia. A moim zdaniem nie ma powodu wstydzić się, że korzysta się z takich portali randkowych. Ludzie rozpaczliwie szukają bliskości.
GALA: Nie jestem pewna, czy to najlepsze miejsce...
CZESŁAW MOZIL: Ale poznałem tam wspaniałe osoby. Takie, które otworzyły mi oczy na inny świat. Przez półtora roku spotykałem się z panią spod Warszawy, która pracuje w sklepie z odzieżą. Spotykałem się też z panią pisarką, lat 55. Nigdy normalnie bym jej nie poznał. A te kobiety dały mi tyle czułości, radości i cudowności! Spacer nocą, głębokie rozmowy, inne spojrzenie na życie – tak dużo od nich dostałem! Było mi to potrzebne.
GALA: I potem możesz śpiewać takie piosenki: „Kiedy tatuś sypiał z mama, mama była smutna rano”.
CZESŁAW MOZIL: Tak, i po takiej piosence pan z wąsem z panią w kapelusiku robią mi owacje na stojąco. Śpiewam o tym, co mnie rusza, co nie jest mi obojętne. Ale też o tym, co sam przeżyłem, widziałem. Ludzie to czują. Dlatego na moje koncerty przychodzą i ci, którzy mają 60 lat, ale też nastolatkowie. Ja już dawno przestałem o ludziach myśleć jednowymiarowo. Ludzie są wielowymiarowi. Mamy kilka żyć. Teraz spotykamy się i ja jestem piosenkarzem, a ty dziennikarką. Ale za kilka godzin możemy być kimś kompletnie innym. Mamy podwójne, potrójne, czasami poczwórne życie. Znam kobiety, które są wymagającymi szefowymi, czułymi matkami i wyuzdanymi kochankami w łóżku. W ciągu naszego życia gramy tyle różnych ról.
GALA: Można się zagubić w tych rolach, rozsypać.
CZESŁAW MOZIL: I to się dzieje. Zobacz, jaki jest polski facet. To ktoś, kto udaje silnego, a jest często bardzo słaby. Uważam, że faceci w Polsce mają nieprawdopodobnego fuksa. Tu jest tyle świetnych dziewczyn. Wy, Polki, macie tyle czułości i delikatności...
GALA: Ale krytykowałeś nas za miłość francuską...
CZESŁAW MOZIL: Zostałem źle zrozumiany u Kuby Wojewódzkiego. Chodziło mi o to, że jesteście wspaniałe, tylko macie w sobie jakiś taki smutek i melancholię, która jest też w waszym życiu erotycznym.
GALA: Polak, który wychowywał się w Danii, będzie teraz łamał nasze tabu dotyczące erotyki?!
CZESŁAW MOZIL: A dlaczego nie? Robię to w moich piosenkach. Może za parę lat nie będę w tych sprawach taki otwarty. Teraz jestem. I mam odwagę mówić o tym głośno.
GALA: Mówisz, że doskwiera Ci samotność. Ale może artysta musi być samotny?
CZESŁAW MOZIL: Nie, nie uważam tak. Tęsknię za bliskością.
GALA: Ale też śpiewasz: „Masz w domu psa, który wiernie czeka. I szczeka”. Jak trafisz na kogoś, kto za dużo szczeka?
CZESŁAW MOZIL: Nie jest łatwo mieć w dzisiejszych czasach rodzinę. Ja się strasznie boję, że nie podołam. W moim świecie to może być trudność. Jak jest źle, to uciekamy. Stąd tyle rozwodów. W Danii średnia długość małżeństwa to dwa-trzy lata.
GALA: W piosenkach opowiadasz o złych kobietach. Może Ty się ich boisz?
CZESŁAW MOZIL: Ja kocham kobiety. Ubóstwiam je.
GALA: Namawiasz koleżanki do zdrady?
CZESŁAW MOZIL: Tak. Czasami byłem odlotem dla zamężnych kobiet. Widzę wiele smutku w związkach. Ludzie krzywdzą się nawzajem, a mimo to trwają w toksycznych układach damsko-męskich. To jest takie demotywujące.
GALA: Zrezygnowałbyś z muzyki dla miłości?
CZESŁAW MOZIL: Nie. To jasne, że nie. Z dziewczyną przecież zawsze można się spotkać o 3 nad ranem, po koncercie. Mnie łatwiej jest zaśpiewać piosenkę dla 500 osób, niż skupić się na problemach drugiej osoby.
GALA: Dlaczego przeniosłeś się z Kopenhagi do Polski? Przed czymś stamtąd uciekłeś?
CZESŁAW MOZIL: Uciekam oczywiście przed zobowiązaniami. Kupiłem w Danii bar. Myślałem, że to świetny pomysł, żeby być wolnym, a jednocześnie zarabiać. Okazało się, że wcale nie byłem wolny, tylko jeszcze bardziej harowałem. To była największa porażka mojego życia. Przez ten bar straciłem dziewczynę, przestałem komponować. Nagle okazało się, że on zżera mi całe życie. Przyjechałem do Polski na takie dłuższe wakacje. Nie oczekiwałem, że moja muzyka spotka się z tak dobrym przyjęciem, że będę miał tyle koncertów. W Danii pracowałem z niepełnosprawnymi. Wielu artystów w ten sposób zarabia. To są świetne programy społeczne, które mają na celu ożywianie inicjatyw. Co jakiś czas spędzam z takim człowiekiem cały dzień. Rozmawiamy, idziemy do kina, pomagam mu w różnych sprawach, gotuję... Za to płaci rząd. I to bardzo wysokie stawki. Ale im częściej przyjeżdżałem do Polski, tym bardziej tęskniłem za tym krajem.
GALA: I rzuciłeś karierę, jaka czekała Cię po ukończeniu Królewskiej Duńskiej Akademii Muzycznej?
CZESŁAW MOZIL: Nie chciałem być muzykiem klasycznym. Zawsze wiedziałem, że będę grajkiem, a nie filharmonikiem. Okropne jest to, że ćwiczysz trzy miesiące, do perfekcji, a potem, wykonując utwór, raz się pomylisz i jesteś skończony. To nie było dla mnie.
GALA: A dlaczego wybrałeś Kraków? Zakochałeś się?
CZESŁAW MOZIL: Zakochałem się w tym mieście. W Kopenhadze, w Danii brakowało mi pewnej anarchii, którą znalazłem w Polsce. Brakowało mi też tam tego słowiańskiego chlania.
GALA: Pracowałeś też na budowie.
CZESŁAW MOZIL: Tak, przerzuciłem chyba kilka ton cementu, miałem własną firmę budowlaną. Byłem także tłumaczem. Nie zapomnę, kiedy trzeba było wytłumaczyć jednemu panu, że mu amputują palec.
GALA: Kiedy najlepiej Ci się tworzy?
CZESŁAW MOZIL: Jak jestem przemęczony, gdy jestem na kacu. Gdy za bardzo balowałem. Ale czasami melodia rodzi się z nudów. Teraz jestem tak zajęty, że aż się boję, co będzie z moim pisaniem.
GALA: Twoja muzyka jest trochę punkowa. Jak Tom Waits łączysz liryzm z chropowatością.
CZESŁAW MOZIL: Najlepiej jest łączyć rzeczy sprzeczne. Na mojej płycie występuje też Nergal, czyli przedstawiciel sceny metalowej. W bardzo lirycznej piosence.
GALA: Lubisz kicz?
CZESŁAW MOZIL: Tak, bo on jest najlepszą formą do opowiadania o sprawach tragicznych. Ja mam ukrytych w szafie wiele szkieletów. Ale na okładkach moich płyt są bajkowe plastelinowe ludki. Tyle że im serca krwawią... Życie jest i śmieszne, i straszne zarazem, dlatego szukam takiej formy opowiadania o tym. Ostatnio na przykład piłem w Krakowie całą noc z jakimś facetem. Na koniec powiedział, że pił ze mną, żeby sobie dodać odwagi, bo tak naprawdę chce mnie sprać. Bo jakoby sypiam z jego kobietą. Czy to nie jest ironia losu?
GALA: Jakiego słowa po polsku nie lubisz?
CZESŁAW MOZIL: „Muzyka poważna”. Bo co to znaczy? Walc był kiedyś zabroniony, nie należał do muzyki poważnej, a Mozart był punkowcem i grał dla pijanych rzemieślników, a nie tylko dla dworu. Najważniejsze w sztuce są emocje. To one sprawiają, że coś trwa i jest pamiętane po latach. Ja robię wszystko na skrajnych emocjach. To jest bunt przeciwko mojej matce. Będąc teatrologiem, po spektklu, który zagrałem w czasie studiów, zadała mi tylko jedno pytanie: „Czy to wino, które synu piłeś na scenie, było prawdziwe?”. A ja chciałem wiedzieć, czy jej podobał się spektakl. Nie lubię konwenansów, robić czegoś, co należy do dobrego tonu. Od sztuki oczekuję tego, by mnie wzruszała, warsztat mnie nie interesuje.
GALA: Grasz na akordeonie. To taki dziwny instrument.
CZESŁAW MOZIL: On ma tylko 150 lat. Tak naprawdę został stworzony jako stroik do organów. Potem był wykorzystywany przez muzyków ludowych. Barwa akordeonu tworzy się w tym miechu na powietrze. Tam jest jego dusza. Grałem na nim, bo był bardzo dziwny. To był mój znak rozpoznawczy.
GALA: Straciłeś coś przez przeprowadzki?
CZESŁAW MOZIL: Ja nie. Ja tylko zyskałem. Ale rodzice bardzo. Mam zamiar zresztą pojechać do Lwowa, bo stamtąd jest rodzina mojego ojca. Planuję też wyprawę w głąb Rosji, do mojego wuja.
GALA: Boisz się wypalenia?
CZESŁAW MOZIL: Straszliwie się tego boję. Boję się, że przestanę być głodny wrażeń, spotkań, kolorów, dźwięków. Ale robię wszystko, żeby podsycać w sobie pragnienie, żeby wciąż ekscytować się życiem, które jest takie piękne i takie straszne zarazem.
Wywiad opublikowany: 01.06.2010 r.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Missy dnia Pon 0:20, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|